Nie da się zapomnieć Twojego życia...

Nie da się zapomnieć Twojego życia...!!! Niczym Anioł pojawiłaś się w moim życiu. Miałaś wówczas 9 miesięcy, spędzonych przy boku swej biologicznej matki, kobiety na życiowym wówczas zakręcie. Pojawiłaś się kruszynko taka maleńka... Oczęta zbiegały Ci się u noska, by zaraz potem figlarnie strzelić ku uszom.... Maleńkiej główki nie zdobił prawie żaden włos, a już kilka lat później zazdrościłam Ci warkocza grubości mej ręki. Z rozczuleniem wspominam Twoje pierwsze kroki i dziecięce "siamasiam" (przepraszam) i "posiłaki" (kosi-łapki).
Ten blog to miejsce Twoje i moje. Miejsce pamięci o Tobie i miejsce oswajania śmierci i żałoby. To także miejsce mojej walki z izolacją żałobnika i jego samotnością wśród ludzi. Miejsce, w którym uczę się żyć na nowo..., inaczej, bo BEZ CIEBIE.

środa, 7 grudnia 2011

2011.10.27 - Dialogi ze "słoniem" i obok "słonia"...


Dialogi ze „słoniem”...

1. Czy muszę nauczyć się udawać, że sobie poradziłam i wszystko jest już OK, jeśli nie chcę być traktowana w ten sposób? To było by najgorsze, co mogłabyś sobie zrobić teraz. Bo żal i ból wyrazić trzeba... A o towarzyszenie w ciszy jakoś nam najtrudniej. „Słoń w pokoju”, to bardzo trafne.
-         Tak strasznie mi trudno..... nauczyć się z tym żyć...
Czasu trzeba, oj trzeba... Teraz jeszcze wydaje się, że nie dasz rady. Płacz...... Łzy wypłukują gruz z organizmu. Żal wypowiadany nie zniknie całkowicie, ale zrobi lukę. Lukę na zmuszanie się, a z czasem chęć do...życia. Przytulam Ciebie słowem....


2. Nie wiem co czujesz, ale z całą pewnością nie chcę tego doświadczyć, bo nie potrafię sobie tego wyobrazić... Nie ukrywaj bólu, mów do nas o nim... wszystko...
-       Boli, bardzo boli.... Śmierć Joasi to też śmierć jakiejś części mnie samej. Ja żyję, muszę odrodzić się na nowo, bez NIEJ, inaczej.... JAK?
Nie wiem... Może pomyśl czego Joasia chciałaby dla Ciebie... A może po prostu krok za krokiem...


3. Myślę że Joasia chce, abyś uczyła się dotykania codzienności taką, jaka jest. Z Joasią i bez niej.
-       Dotykam tej codzienności.... i ona boli, bardzo boli..... Krzyk mój echem tylko odbija się..... Wokół oczy trwożliwie spuszczone, ręce uciekają za plecy, nogi śpiesznie odchodzą..... I cisza, która plecy me zgina i łzy bólu z oczu wyciska.... Jak nauczyć się żyć na nowo? Jak nauczyć się żyć dla tej obojętności przechodzącej obok?


4. Hmmm...trudno znaleźć słowa przy takiej stracie... Ja nie straciłam nikogo tak bliskiego, ale mam wyobrażenie, jak to może być...
-       Nie Elu, cokolwiek wyobraźnia Ci podpowie, to i tak nie masz pojęcia CO to jest i JAK czuje się rodzic, który stracił dziecko! Odeszła moja mama, potem tato... każdą z tych śmierci przeżyłam mocno, ale jakoś inaczej, jakby łagodniej. Bo odejście rodziców jest jakby wpisane w naturę. Śmierć dziecka, jest natomiast zaprzeczeniem i przerwaniem cyklu natury..... Jest przerwaniem ciągłości życia....
Rodzimy się i umrzemy kiedyś... Od czasu, gdy bardziej choruję myślałam o tym, jak to będzie z moją matulą, gdyby mi się coś stało... I najbardziej nie daje mi spokoju, że nie umie obsługiwać kompa i sobie nie wydrukuje faktury za telefon, telewizję, net, ale mam przeczucie, że byłoby z nią bardzo źle. Rozmawiałyśmy trochę o tym, bo to nigdy nic nie wiadomo i powiedziałam parę rzeczy, żeby wiedziała, że jest dla mnie ważna, mimo różnych takich nieporozumień, żeby wiedziała, bo takich rzeczy nie mówię codziennie...
-       Zacznij mówić codziennie..... Potem jest tylko żal, że nie zdążyłam....., nie dałam komuś szansy na powiedzenie czegoś....
Jedni unikają rozmów o śmierci, drudzy za bardzo o niej myślą... Ja dość często jakoś myślę, ale już mniej boje się, niż parę lat temu... Śmierć jest czymś niepojętym, okryta tajemnicą, a droga do niej czasem prowadzi przez ból i cierpienia. Może kiedyś przestanę się jej bać, pozostanie tylko niepokój... Ja przynajmniej w sercu mam wpisaną wieczność i cokolwiek tam będzie, będzie cd lepszy.
-       Uważam, że śmierci nie powinno bać się, bo jest to wówczas uczucie destrukcyjne. Mówić o niej to znaczy oswajać się z nią i przestać żyć w lęku. Wtedy dostajemy szansę, by umierać spokojnie i godnie....
Joanna jest cudnym Aniołkiem, a może już zaczęła nowe życie... Tobie życzę z całego serca, aby czas ukoił ból i abyś mogła normalnie żyć, z Nią w sercu, godząc się na to. Bo mawiają,  że tak pozwala się duszom iść dalej...
-       Tak trudno jest mi uczyć się nowego życia..... I nie o czas tu chodzi, bo ten ran nigdy nie zabliźni. Chodzi o człowieka...... i jego obecność, dla której warto jest uczyć się żyć „po nowemu”....


... i obok „słonia”...

1. Bezsilność i bezradność... I nieumiejętność zdjęcia przynajmniej grama bólu... A czasem wystarczy zwykle trzymanie za rękę... obecność... prawdziwa, a nie unikająca...
-      I tak sporządzimy listę powinności, zaleceń, uchybień..., a przecież chodzi o to, by choć odrobinę - BYĆ...
Dokładnie tak... Z a nie OBOK


2. To wbrew naturze pochować swoje dziecko... Słowa pociechy na nic tu, przytulam tylko...
-      A co rozumiesz przez pojęcie „słowa pociechy”?
Wszystkie słowa... Nie będę wymieniać, bo i po co. Slogany typu „czas leczy rany”... ehhh.. Najważniejsza jest obecność, przytulenie, wysłuchanie... Pozwolić wykrzyczeć swój ból...
-      Tylko czasami nie ma komu go wykrzyczeć, do kogo się przytulić, nie ma komu opowiedzieć. Jest pustka i wokół pusto.... Tylko cienie zdają się barwić świat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz