Nie da się zapomnieć Twojego życia...

Nie da się zapomnieć Twojego życia...!!! Niczym Anioł pojawiłaś się w moim życiu. Miałaś wówczas 9 miesięcy, spędzonych przy boku swej biologicznej matki, kobiety na życiowym wówczas zakręcie. Pojawiłaś się kruszynko taka maleńka... Oczęta zbiegały Ci się u noska, by zaraz potem figlarnie strzelić ku uszom.... Maleńkiej główki nie zdobił prawie żaden włos, a już kilka lat później zazdrościłam Ci warkocza grubości mej ręki. Z rozczuleniem wspominam Twoje pierwsze kroki i dziecięce "siamasiam" (przepraszam) i "posiłaki" (kosi-łapki).
Ten blog to miejsce Twoje i moje. Miejsce pamięci o Tobie i miejsce oswajania śmierci i żałoby. To także miejsce mojej walki z izolacją żałobnika i jego samotnością wśród ludzi. Miejsce, w którym uczę się żyć na nowo..., inaczej, bo BEZ CIEBIE.

niedziela, 4 grudnia 2011

2011.10.20 - Osierocona...?

Jeszcze łzy mnie nie opuściły, plecy trzęsą się łkaniem i w dłoniach zamykam twarz.... Pustka gości w moim sercu, próżnię mam za czołem, a ramiona rozpaczliwie puste.... Gdy zabrakło JEJ rąk, moje stały się niczyje.... I bezradne....

Jedyne co teraz czuję, to ból.... Nie mogę z nią rozmawiać, nie mogę jej zobaczyć, nie mogę objąć ramionami, nie mogę usłyszeć. To jest mój ból - jak otwarta rana, która nie chce się zagoić.

Chcę więc zasnąć, żeby nie płakać. I obudzić się, kiedy przestanie BOLEĆ! Tymczasem noc ciemna, jak bezdenna otchłań. Milcząca i niepokojem brzemienna. Czernią krzycząca i samotnością bezwzględna. Ciszą głuchą wisi nade mną.....

Z bólem w oczach wstaję z łóżka.... Przy łóżku niedopita kawa i garść mokrych chusteczek.... Patrzę w lustro i widzę cień. Cień człowieka, którym jestem. Kobietę o zapadniętych policzkach, ze zmarszczkami i cieniami pod oczami. Przez te kilka miesięcy schudłam...., a mój cień ściele się kałużą łez.

Jadę TAM, gdzie kwiaty jeszcze świeże...., gdzie przystoi żałoba. I choć tak ciężko zaznajamiać mi się z mogiłą, zapalam światełko i pytam....
- Córeńko..., w co ubrać moją tęsknotę i w którą stronę z pustką wyruszyć?

Stoję jak skamieniała, niezdolna do jakiejkolwiek reakcji emocjonalnej poza jedną – łkaniem.
Świat dla mnie stanął. Nie ma Joasi.... nie ma jutra.....

A przyjaciele mówią:


Nie ma odpowiedzi... Szukaj jej w duszy swej... Mój przyjaciel odszedł, ale przemówił do mnie muzyką... Bo dla mnie był muzyką, choć szept z trudem mu przychodził... Radością był i Miłością... Śpiewem w duszy i tęczą na jej niebie rozwieszoną. Pamiętaj Radość i Miłość.... i to, że Joasia jest częścią Ciebie. Zawsze więc jest póki jesteś...

Dziękuję Doris.... „Joasia jest częścią Ciebie. Zawsze więc jest póki jesteś...” to jak wskazówka dla mnie......

Tak naprawdę, to przecież Asia jest cały czas przy Tobie, z Tobą, w Twoim sercu i nic tego nie zmieni, ale..., ale pozwól Jej na życie z Aniołami, lepsze i bez bólu...

Szukam słów, żeby Cię pocieszyć, ale wiem, że w tym momencie żadne słowa nie pocieszą Cię... 

Nie pocieszaj...., nie wolno.... Pokaż mi, jak mam z tym żyć.....  

Trzymaj się Mario, jesteś silną kobietą. 

Nawet jeśli......, to w sięgając dna bólu i rozpaczy, po prostu padłam..... Ramion, słów i człowieka mi trzeba, by powstać....

Mówią... „czas leczy rany”, „nie martw się będzie dobrze”...to nieprawda. Czas ran nie leczy i już nigdy nie będzie tak jak było... Tak jak nie jest możliwe pogodzić się z faktem odejścia dziecka.... Bo niby dlaczego mam się z tym zgodzić?... Zostaje - nauczyć się z „tym” żyć... Jak? Nie wiem, nie doświadczyłam.... Ale nieraz myślę, jak ja bym sobie z „tym” poradziła.... I powiem ci Maryś, że cienko to widzę.... Dlatego rozumiem Twoje cierpienie, bo też jestem matką.

       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz