Jedyne co teraz czuję, to ból.... Nie mogę z nią rozmawiać, nie mogę jej zobaczyć, nie mogę objąć ramionami, nie mogę usłyszeć. To jest mój ból - jak otwarta rana, która nie chce się zagoić.
Chcę więc zasnąć, żeby nie płakać. I obudzić się, kiedy przestanie BOLEĆ! Tymczasem noc ciemna, jak bezdenna otchłań. Milcząca i niepokojem brzemienna. Czernią krzycząca i samotnością bezwzględna. Ciszą głuchą wisi nade mną.....
Z bólem w oczach wstaję z łóżka.... Przy łóżku niedopita kawa i garść mokrych chusteczek.... Patrzę w lustro i widzę cień. Cień człowieka, którym jestem. Kobietę o zapadniętych policzkach, ze zmarszczkami i cieniami pod oczami. Przez te kilka miesięcy schudłam...., a mój cień ściele się kałużą łez.
Jadę TAM, gdzie kwiaty jeszcze świeże...., gdzie przystoi żałoba. I choć tak ciężko zaznajamiać mi się z mogiłą, zapalam światełko i pytam....
- Córeńko..., w co ubrać moją tęsknotę i w którą stronę z pustką wyruszyć?
Stoję jak skamieniała, niezdolna do jakiejkolwiek reakcji emocjonalnej poza jedną – łkaniem.
Świat dla mnie stanął. Nie ma Joasi.... nie ma jutra.....

A przyjaciele mówią:
Nie ma
odpowiedzi... Szukaj jej w duszy swej... Mój przyjaciel odszedł, ale przemówił
do mnie muzyką... Bo dla mnie był muzyką, choć szept z trudem mu przychodził...
Radością był i Miłością... Śpiewem w duszy i tęczą na jej niebie rozwieszoną.
Pamiętaj Radość i Miłość.... i to, że Joasia jest częścią Ciebie. Zawsze więc
jest póki jesteś...
Dziękuję Doris.... „Joasia jest częścią Ciebie. Zawsze więc
jest póki jesteś...” to jak wskazówka dla mnie......
Tak naprawdę,
to przecież Asia jest cały czas przy Tobie, z Tobą, w Twoim sercu i nic tego
nie zmieni, ale..., ale pozwól Jej na życie z Aniołami, lepsze i bez bólu...
Szukam słów,
żeby Cię pocieszyć, ale wiem, że w tym momencie żadne słowa nie pocieszą Cię...
Nie pocieszaj...., nie wolno.... Pokaż mi, jak mam z tym
żyć.....
Trzymaj się
Mario, jesteś silną kobietą.
Nawet jeśli......, to w sięgając dna bólu i rozpaczy, po
prostu padłam..... Ramion, słów i człowieka mi trzeba, by powstać....
Mówią... „czas
leczy rany”, „nie martw się będzie dobrze”...to nieprawda. Czas ran nie
leczy i już nigdy nie będzie tak jak było... Tak jak nie jest możliwe pogodzić
się z faktem odejścia dziecka.... Bo niby dlaczego mam się z tym zgodzić?...
Zostaje - nauczyć się z „tym” żyć... Jak? Nie wiem, nie
doświadczyłam.... Ale nieraz myślę, jak ja bym sobie z „tym”
poradziła.... I powiem ci Maryś, że cienko to widzę.... Dlatego rozumiem Twoje
cierpienie, bo też jestem matką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz